wtorek, 27 stycznia 2009

Cd.

Ja byłem w zwiadzie rozpoznania skażeń. Byłem w obsadzie drużyny rozpoznawczej i była to dość wredna służba, bo na pierwszej linii. Na poligonie lali nam śmiertelne dawki iperytu, kwasu pruskiego, o czym nas uprzedzano. Ten drugi zresztą był używany do sprawdzania szczelności maski p-gaz.
Wyglądało to tak: brano nas do dość dużego namiotu i tam o kamień rozbijano fiolkę z kwasem pruskim. Dopiero wtedy padała komenda - maski włóż.
Chodziło o sprawdzenie szczelności i przy okazji wykonywanie różnych czynności obsługowych w ekstremalnych warunkach. Nie powiem, wymiana okulara w takiej sytuacji, czy zaworka maski nie stanowiła ze zrozumiałych względów problemu. Ja jednak miałem zawsze jeden problem, jako, że nie byłem gigantem (przedostatnia czwórka w kompanii), większość masek była dla mnie zbyt duża. Więc podczas tych prób, w atmosferze kwasu pruskiego, zmieniałem nie raz kilka masek, zanim któraś pasowała, a poznawało to się po cholernym szczypaniu w szyję. Do dziś zresztą, kiedy jest upał, mam na szyi czerwone ślady, pamiątki. Praktycznie po każdym wyjściu w pole poligonu, kilku godzinach łażenia we wrzosach, w ubraniu chemicznym L-2 przy ok 25-30 stopniach C, każda maska była do wymiany. Przyjemne były za to chwile po takich zajęciach, podczas których dosłownie pot zalewał zaworki maski p-gaz. utrudniając oddychanie, a co dopiero czynności zwiadowcze, tak więc po takich intensywnych zajęciach, tuż po ich zakończeniu w jakimś pobliskim zagajniku, czy lasku stała tzw. DDA, czyli polowa łaźnia (samochód z odpowiednią instalacją i ciepłą wodą) i tam, po rozwieszeniu munduru i bielizny na sąsiednich krzakach można się było wykąpać. W tym czasie mundur już wysechł i można było się ubrać i poczuć w miarę dobrze.
Pamiętam, że kiedyś nasz dowódca kazał mi siedzieć przez 2 czy 3 dni w namiocie - magazynie i przepisywać jego konspekty. Spałem tam nawet. Któregoś dnia zapomnieli mi przynieść obiad i bardzo narzekałem, wówczas dowódca wysłał chłopaków do lasu po jagody. No, dostałem całą menachę tych jagód z cukrem i dobrze sobie pojadłem.
Pytasz o święta spędzone w wojsku, innym razem opiszę swoje wojskowe wigilie, które były faktycznie emocjonujące .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz